Pobyt w Rzymie minął niewiarygodnie szybko. Wczorajsza kolacja przeciągnęła się prawie do północy, więc nie pozostało nam wiele czasu na sen. O piątej pod hotel podjechały czarne mercedesy, które zawiozły nas na lotnisko Leonarda da Vinci. Odprawa bagażu była bardzo sprawna. Następnie zjedliśmy szybkie włoskie śniadanie ( dwa cornetto) i nie wiadomo jak i kiedy znaleźliśmy się w samolocie do Monachium, a potem do Poznania. Choć widoki były jak zwykle piękne, mało kto je podziwiał. Większość z nas spędziła lot w objęciach Morfeusza.
Walizki wydają się cięższe. Pewnie dlatego, że mamy w nich mnóstwo wspomnień i wspaniałych przeżyć.
Poznań przywitał nas chłodno, ale powitanie w Gnieźnie było naprawdę bardzo gorące i serdeczne. Rodzice oczekiwali nas z kwiatami ... dla naszych nauczycielek. Niestety żaden aparat nie utrwalił spotkania z Rodzicami, dlatego nasza relacja tutaj się kończy.